Człowiek to ma jednak przerąbane w dzisiejszych czasach:) Z każdej strony atakuje go strumień informacji i musi coraz więcej rzeczy zapamiętywać. Pin do karty, datę urodzin swojej ukochanej osoby, adres skrzynki mailowej czy numer telefonu teściowej (no może zagalopowałem się). Można oczywiście gdzieś to wszystko zapisać, gorzej jak zapomnimy gdzie to zrobiliśmy… Wtedy może przyjść moment w którym to o czym zapomnieliśmy okaże się bardzo bolesne w skutkach. Ot choćby brak odnowienia domeny na której stoi nasza strona:)
Wyobraźmy sobie Pana Kowalskiego, który mimo iż firma w której rejestrował domenę przypomniała mu o terminie jej odnowienia (my zawsze to robimy:) z takiej czy innej przyczyny zapomniał o tym. Co wtedy? Przede wszystkim domena trafia na pewien okres do tzw. kwarantanny i automatycznie zostaje zablokowana. DNS-y zostają usunięte i strona www oraz poczta przestają po prostu działać. Taką domenę można na szczęście jeszcze odzyskać i ponownie aktywować. Mamy na to 14 dni (dla końcówek .pl), 40 dni (dla .eu) lub 60 dni (dla globalnych .com). W tym czasie tylko pierwotny właściciel ma szansę na ponowne jej wykupienie. Jeśli jednak Pan Kowalski jest gapa i nawet w okresie kwarantanny nie naprawi swojej wpadki to wtedy domena trafia ponownie do pełnej puli i każdy może wtedy ją zarejestrować.
Kto pierwszy ten lepszy
I tu pojawiają się schody, bo jeśli domena jest atrakcyjna to trzeba się liczyć z tym, że sekundę po okresie kwarantanny może ona zostać już wykupiona… Tak działają specjalne roboty przechwytujące, których zadaniem jest wyłapywanie takich okazji. Tego typu usługi są normalnie dostępne w sieci. Wykupując ją na okres np. 3 lat masz prawo bezwzględnego pierwszeństwa do rejestracji nazwy domeny, która została zwolniona. Wystarczy wtedy ustalić sobie jakie domeny nas interesują i czekać na wpadki właścicieli:)
Konsekwencje
Te na pewno będą. Czy bardzo kosztowne? Wszystko zależy od szybkości reakcji oraz atrakcyjności domeny. Jeśli uda się panu Kowalskiemu wykupić domenę jeszcze w okresie kwarantanny to może nie być aż tak źle. Na pewno będą jakieś straty finansowe. Możliwe, że straci klientów którzy przez okres blokady nie mogli trafić na jego stronę. Do tego rzecz jasna dochodzi pokazanie braku profesjonalizmu i strata zaufania. A to jak wiemy jest ciężko odzyskać.
Przykładem może być dość świeża wpadka (z kwietnia br.) amerykańskiej spółki finansowej Regions która zapomniała o odnowieniu swojej domeny. Firma ta świadczy usługi bankowości detalicznej i komercyjnej i ma ponad 1700 placówek w 16 stanach USA. Wyobraźcie sobie minę klienta który próbuje wejść na stronę swojego banku by skorzystać z bankowości elektronicznej a tu wyskakuje mu informacja, że takiej strony nie ma w ogóle 🙂 Spółka oczywiście szybko zareagowała na wpadkę, w okresie kwarantanny przywróciła stronę i odnowiła domenę od razu na 10 lat. Niesmak jednak u klientów na pewno pozostał.
Na naszym podwórku też były podobne wpadki. Chyba najgłośniejszą była ta popełniona przez Empik w 2008 r. Jeden z pracowników zapomniał wtedy o przedłużeniu domeny empik.com 🙂 Sklep działał rzecz jasna pod domeną empik.pl jednak mimo wszystko trochę klientów zapewne przeszło im koło nosa:) Wpadka miała miejsce już 6 lat temu, rynek e-commerce nie był wtedy jeszcze aż tak prężny jak dziś. Zapewne gdyby takiego niedopatrzenia dopuszczono się dziś konsekwencje byłyby mocniej odczuwalne.
Inaczej się ma jednak sprawa kiedy domena zostanie już przechwycona. Skutki tego mogą być bardzo kosztowne. Przekonała się o tym 2 lata temu pewna firma inwestycyjna z Australii. Właściciel domeny http://www.investmentproperty.com.au/ nie dość że zapomniał o jej odnowieniu to przegapił cały okres kwarantanny i trafiła ona do ponownej rejestracji. Natychmiast została wtedy przechwycona. Pierwotny właściciel, kiedy w końcu zreflektował się że nie ma praw do domeny zapragnął ją odzyskać. Kosztowało go to ok. 125 tys. australijskich dolarów (czyli ok. 375 tys. zł)… To musiało boleć. Choć zapewne nie aż tak jak bezpowrotna utrata domeny. Tak również mogło się zdarzyć.
Trzeba też koniecznie wspomnieć o pozycjonowaniu. Jak wiemy aby utrzymać stronę na wysokich miejscach w wyszukiwarce trzeba odpowiednio o nią zadbać i ciągle przy niej pracować. Pisałem o SEO jakiś czas temu zresztą. W momencie gdy strona www znika nagle z rejestru (jest w okresie kwarantanny) może stać się kilka rzeczy. Mówi Paweł, nasz specjalista SEO
„Jeśli zareagujemy szybko, jest duża szansa że Google przywróci stronę na dawną pozycję. Może ewentualnie nieznacznie ją obniżyć. Jeśli jednak Kowalski będzie zwlekał zbyt długo strona może całkowicie wylecieć z indeksu i cały proces pozycjonowania trzeba będzie zacząć od zera. To oznacza kolejne (często) miesiące żmudnej pracy i rzecz jasna spory koszt.
Nie da się jednak dokładnie określić konsekwencji w zależności od długości przerwy w działaniu. Google zachowuje się bardzo różnie. Należy jednak przyjąć, że każde długotrwałe (np. powyżej 2-3 dni) wypadnięcie strony może się odbić na pozycjonowaniu w negatywny sposób. Krótsze przerwy w działaniu mają większe szanse na przejście tego w sposób niezauważony.”
Jak powiedział kiedyś Stanisław Jerzy Lec – „Na ludzką pamięć nie można liczyć. Niestety, również na niepamięć.” Dlatego jeśli ktoś stara Wam się pomóc w zapamiętaniu czegoś nie ignorujcie tego:)
Źródła:
http://www.123-reg.co.uk
http://www.internetstandard.pl
Mariusz Korzeniecki
No niestety takie rzeczy się zdarzają, ale uważam że o ile wpadka empiku jest do przebolenia (było to sporo czasu temu), tak błąd spółki finansowej w USA jest po prostu trudny do wyobrażenia. Patrząc na liczby (1700 placówek w 16 stanach) pewnym jest, że była konkretna osoba odpowiedzialna za obsługę internetową. A to, że można zapomnieć o odnowieniu domeny w takiej organizacji jest co najmniej śmieszne. I tutaj w kierunku specjalisty za to odpowiedzialnego nasuwa się popularne ostatnimi czasy stwierdzenie „You had only one job” 🙂
Pozdrawiam!
*** Service disabled. Check access key in CleanTalk plugin options. Request number dab1eb2ffdf1edbf80a1e7a5a4570c3d. Automoderator cleantalk.org. ***
Domena to poważna sprawa zwłaszcza dla firm opierających swoją działalność na sile internetu. Słyszałam o firmie, której zdarzyła się gafa, a mianowicie nazwa, która w jakimś języku była przekleństwem. Jednocześnie wszystkie krótkie i chwytliwe nazwy są już pozajmowane. Sama długo zastanawiałam się na nazwą dla swojego bloga, poszłam jednak za głosem serca, a nie rozsądku. W przypadku firm taka decyzja poprzedzona jest wieloma badaniami.
A o okresie kwarantanny nie wiedziałam. Fajny, ciekawy artykuł.
Niestety tak to jest z pamięcią człowieka, że kiedy trzeba pamiętać o czymś, co nie jest częstym zjawiskiem, jak przedłuzenie domeny. Jeśli to popularna firma ją straci, może skorzystać na tym nowa, która ją przejmie…
Mój tata stracił podobnie swoją domenę, prowadził małą firmę. Nie przedłuzyl domeny, w ogóle zapomniał o czymś takim jak strona internetowa, a kiedy chciał się zająć jej odświeżeniem, okazało się, że już jej nie ma… Może powinny przychodzić jakieś specjalne powiadomienia, których nie da się przegapić? Ten problem jest dość ciężki do rozwiązania
Takie powiadomienia zawsze są wysyłane tuż przed terminem odnowienia. My robimy to np. w formie maila na 21, 14, 7, 3 dni przed wygaśnięciem, w dniu wygaśnięcia usług oraz dwukrotnie po wygaśnięciu:) Do tego jeszcze dochodzi sms 14 dni przed terminem. Jak widać przypomnienia są dość konkretne.
Faktycznie pilnowanie swojej domeny to czasem tragedia, zwłaszcza jeśli właściciel firmy ma sporo na głowie. Sama coś o tym wiem. Kiedy wybieram domenę to fajnie, jeśli w ofercie jest jakieś sensowne powiadamianie o kończącym się okresie kwarantanny.
Domena to Twoje miejsce w sieci, Twój adres pod którym "mieszkasz" w wirtualnym świecie 🙂 To oczywiste, że każdy chce aby kojarzono tylko pozytywnie i dlatego właśnie (jak słusznie zauważasz) taki wybór to często poważna decyzja i badania rynku.
I dziękluję za miłe słowa:)
Wpadki co rusz się zdarzają, a widocznie firmy udostępniające domeny innym nie kwapią się z przypomnieniem skoro mogą na tym troszkę zarobić. Pamiętam jak Polska i Ukraina otrzymały prawo do organizacji Euro, ktoś chwilę po założył chyba odpowiednią stronę i po krótkim czasie bardzo dużo na niej zyskał. 🙂
Na pewno plus za was za przypomnienie – mnie nawet zapisanie w kalendarzu niewiele daje – zwyczaj jeszcze niewyćwiczony. Pozdrowienia. 🙂
W przypadku takich „baniek” jak Euro to często domeny są zakładane na długo przed samym wydarzeniem. Domena euro2012.pl została np. zarejestrowana już w 2004 r:) Tylko co z tego skoro potem jej właściciel zażyczył sobie horrendalnych pieniędzy za nią (100 tys zł.). W efekcie domena wisiała sobie w sieci nie mając praktycznie żadnych treści. Tu akurat rejestratorzy nie mają nic do rzeczy. Takich spekulantów jak w powyższym przykładzie jest mnóstwo. I trzeba przyznać, że niektórzy zarabiają na tym niezłe pieniądze.
Muszę przyznać, że trochę przeraził mnie Wasz artykuł. Nie sądziłam, że z utrzymaniem domeny są takie problemy i tak łatwo ją stracić. Napisałeś, że jedna z firm po „wpadce” wykupiła domenę na dziesięć lat, zastanawiam się, na ile maksymalnie można ją wykupić od razu, czy jest jakiś limit, np. dwadzieścia lat? I czy jest to korzystniejsze finansowo, bo logicznie rozumując ceny domen rosną z biegiem lat, prawda?
No nie jest aż tak źle 🙂 Przychodzą odpowiednie przypomnienia. Maksymalnie można taką domenę zarejestrować na 3 lata u nas i owszem jest wtedy taniej. Co do cen to zmieniają się aż tak często, a nawet jeśli to nie są to duże różnice.